środa, 21 września 2016

Kołyska

Jakiś czas temu kupiliśmy z mężem na targu staroci kołyskę. Była stara, chyba 100 razy malowana, bo przy zdzieraniu starej farby ujawniały się wszystkie kolory, głównie róże i błękity. Z tego wnioskujemy, że kołyska była używana przez dzidziusie obu płci.Nie było dna, brakowało szczebelka, ale spodobała nam się, bo miała swoją historię.




Potraktowaliśmy ją preparatem do starych powłok i  oskrobaliśmy ile się dało.
Pracował każdy kto miał wolną chwilę.


Tutaj pracuje przyszły dziadek. Wyszlifowaną kołyskę ze zrobionym dnem i dorobionym szczebelkiem na długie dni przejęłam ja.
Po metamorfozie kołyska wygląda tak.







Kołyskę malowałam farbą Colorit Baby. Niestety musiałam użyć pigmentu, bo koloru który sobie wymyśliłam, a mianowicie szary gołębi, nie było. Ornament jest biały. Mamy nadzieję, że kołyska będzie wygodna i dobrze będzie służyła Dominikowi, a kiedyś innym naszym wnukom. Wszak mamy trzy córki :)
Teraz pozostało uszyć jeszcze pościel i ochraniacz, ale na to jeszcze jest czas. Z odnowieniem kołyski chcieliśmy zdążyć przed jesiennymi chłodami, bo cała praca była wykonywana na dworze.

Gratuluję wszystkim, którzy dotrwali do końca posta, dziękuję za uwagę i życzę miłego popołudnia :)
Joanna.

4 komentarze:

  1. Kołyska bardzo się przyda, ma piękne kształty. Kolorystycznie elegancko się prezentuje po metamorfozie. Czas oczekiwania na nowego człowieka jest pełen radosnych przygotowań, ale i tak będziecie w szoku,kiedy się pojawi.Pozdrowionka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest pięknie! Kolor świetny
    Udana metamorfoza :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Do takiej kołyski chętnie bym się położyła. Szacun:)

    OdpowiedzUsuń