sobota, 23 listopada 2013

Jak Zeflik gybis straciył

Jako, że jestem rodowitą Ślązaczką czasami jak mam wenę piszę śmieszne historyjki naszą śląską gwarą. Wczoraj miałam jakieś rozjaśnienie umysłu i też taką historyjkę napisałam.

Pojechoł se roz Zeflik na Słowacyjo, na basyny z gorkom wodom, coby se trocha stary grzbiet wygrzoć.
Krziż  go boloł pierońsko, to se Zeflik pomyśloł, że sie trocha w tych zdrowotnych wodach, co to wszyscy zachwalajom, wykuruje. Leżoł se Zeflik fajnie na leżaczku, koło niego jego baba dali siedzieli se jego przociele. Tak se pogadywali o tym i owym, ale sie im zaczło mierznyć. Bo na tej Słowacyji basynów i rułow roztomańtych do sjyżdżanio było moc. Same fajne rzeczy. Zaczli przociele Zeflika namawiać na te atrakcyje. Boł on sie trocha, że jak na taki ruczy sjedzie, to go w tym bolawym krziżu szczyknie i trza bydzie do chałupy jechać, ale Zeflik je chłop pocieszny to sie doł skusić na tako  ruczka z kerej zjyżdżało się na madracku. Nie była ona za wielko to se myśloł, że sie mu nic złego nie stanie. Żeby było śmiysznij lyg se na madracku na brzuchu, gymbon na doł i heja do wody. Jak czasnył cielskiym o woda (a cielsko mo słuszne) to madracyk piznył mu w gybis, kery w jednym momyncie mu wypod do wody. Jak sie Zeflik wynurzył z wody jego baba zaroz zmiarkowała, że coś je nie echt, ale o gybisie nie pomyślała. Dopiyro jak mu na gymba pozaglondała, kapła sie co je grane. Piyrsze nie wiedziała, czy sie śmioć, czy płakać, a potym jak rykła śmiychym to myślała, że pynknie. Ale mina od żeflika jom zaroz otrzeźwiyła.. Co było robić. Pognała baba do przocieli poradzić sie co robić. Uradziyli, że pojdom do ratownikow coby wstrzimali na chwila ruch na ruczy, a biydny Zeflik i jego przociel bydomnurkować za nieszczynsnym gybisym. Jak uradziyli tak też zrobiyli. Słowacki ratowniki nie bardzo rozumieli co je grane, ale że to chopy były uczynne, zgodziyli sie. Zeflik i przociel nurkowali tak, że yno dupy im furczały nad wodom,ale gybisa nie znojdli. Musioł Zeflik strata przeboleć, a po przijeździe poszoł do dyntysty nowy gybis se obsztelować. Nie dość, że se chorego krziża na tych ciepłych wodach nie wylyczył,to jeszcze strata mioł na zymbach. Do dzisiej wszyscy w familiji ta jego historia wspominajom, a Zeflik śmieje sie razym z nimi.


Wiem, że mało osób to zrozumie dlatego teraz druga wersja.

Jak Józef zgubił protezę zębową

Pewnego razu wybrał się Józef na Słowację na baseny z wodą termalną. Miał chory kręgosłup, więc miał nadzieję, że ciepła, termalna woda trochę mu pomoże. Leżał sobie Józef spokojnie na leżaczku, obok jego żona i ich krewni, kuzynostwo. Rozmawiali sobie, kiedy zaczęło im się nudzić, a że nie przyjechali tam, żeby na leżakach siedzieć zaczęli Józefa namawiać na zjeżdżalnie. Trochę się Józef bał, że na tych wymyślnych zjeżdżalniach kręgosłup rozboli go jeszcze bardziej, ale, że to człowiek z poczuciem humoru dał się namówić na małą zjeżdżalnie, z której zjeżdżało się na materacach z twardej gąbki. Żeby było śmieszniej i ciekawiej położył się na tym materacyku na brzuchu, twarzą w dół i heja do wody. Jak materac uderzył w wodę to uderzył go również w usta i górną protezę. Ta natychmiast wypadła do wody. Jak Józef wynurzył się z wody jego żona, która na ten cudny zjazd patrzyła od razu zauważyła, że coś się stało. Spojrzawszy mu na twarz zaraz zrozumiała.Zaczęła się śmiać jak szalona, ale wściekła mina Józefa  ją otrzeźwiła.Pobiegła do krewnych wymyślić co robić dalej z tym problemem. Uradzili, że pójdą do ratowników i poproszą o wstrzymanie na chwilę ruchu na zjeżdżalni, żeby poszukać protezy pod wodą. Ratownicy nie bardzo rozumieli o co chodzi, ale zgodzili się. Józef z kuzynem nurkowali pod wodę tak, że tylko tyłki im nad wodą było widać, niestety poszukiwania się nie udały. Musiał Józef stratę przeboleć, a po przyjeździe poszedł do dentysty nową protezę sobie zamówić. Do dzisiaj wszyscy w rodzinie wspominają jego historię, a Józef śmieje się razem z nimi.

Na dzisiaj to wszystko, Wena wyczerpana. Pozdrawiam

3 komentarze:

  1. Fajne, wesołe opowiadania piszesz, a jak jeszcze akcent do tego dojdzie, to superśmieszne. Odwiedzam czasem rodzinę w Wodzisławiu Śląskim, ale tylu trudnych słów przy mnie nie używali i znaczenia niektórych tylko się domyślam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na co dzień tak nie mówimy i takich słów nie używamy.

      Usuń
  2. FAJNA HISTORIA :) a wersji slaskiej fajniej brzmi choc paru slow nie zrozumialam to tlumaczenie sié przydalo :)

    OdpowiedzUsuń